niedziela, 2 listopada 2014

Tak ciężko jest się pogodzić ze stratą... cz.I

Straciliście kiedyś kogoś bliskiego, bez kogo nie wyobrażacie sobie życia? Ja tak. stało się to niedawno, nadal nie mogę się z tym pogodzić, jednak jest mi już lepiej niż w tedy. Ciężko jest mi uwieżyć w to co zrobiłam, co chcialam zrobić...
Jestem Sue, to skrót od Susan. To imię wymyśliła moja mama, ponieważ jak się urodziłam to byłam bardzo słodka. Byłam jej oczkiem w głowie. Niestety los musiał to zmienić...
Był 13 lutego. Pamiętam dokładnie, był to piątek, moje urodziny. Nie jestem zbyt przesądna, więc myślałam: ,,Dzień jak codzień, nic się nie wydaży." Myliłam się. Poszłam jak codzień do szkoły, naszczęście w tamtym roku udalo mi się zdać i jak każda 17 latka poszłam do liceum. Na początku było normalnie, lekcje się nie dłużyły, nawet udało mi się dostać 5 na historii. Lekcje kończyły się wcześniej. Postanowiłam że te 5 kilometrów pójdę z buta. Po drodze miałam wstąpić do centrum znajdującego się pół kilosa od szkoły. Udało mi się jakoś przetrwać tę zimnotę. Doszłam do przejścia na przeciwko mojego celu. Dokładnie się obejrzałam, nic nie jechało. Weszłam na jezdnię. Z nienacka wyjechał samochód. Jechał z prędkością ok. 100 na godzinę w terenie zabudowanym. Gdy mnie zobaczył, przyśpieszył. Chciałam jak najszybciej przejść, jednak się poślizgnęłam, zawiał wiatr i mnie przewrócił. Resztę pamiętam jak przez mgłę, z opowiadań przyjaciółki, jej mamy i policji. Dlaczego nie od mojej mamy? Zaraz się dowiecie.
A więc lekarze zadzwonili do niej, w szpitalu była już moja przyjaciółka. Ja leżałam w krótkotrwałej śpiączce, miała zmiażdzoną lewą nogę i nadkręconą kostkę w prawej. Lewa w gipsie, prawa w bandażu. Z głową naszczęście nic się nie stało. W kilku miejscach miałam potłuczenia. To cud, ze nie stało się nic poważniejszego. Przejdźmy już do mojej mamy. Jechała, gdy nagle na jej pas wjechał jakich wariat. Ten sam który mnie potrącił. Mama chciała go wyminąć, wjechała na kogoś podjazd. Ten idiota z ogromną prędkością wjechał w tył samochodu mamy, przerzuciło ją i cały samochód na drzewo, na sam czubek a następnie zleciało na ziemię. Przechodzień usłyszał ostatnie słowa mojej mamy:

,,zajmij się moją córką, jest w szpitalu na tej ulicy. Powiedz je co tu się stało, pilnuj by miała wspaniałe życie"...
_______________________________________________________________
Krótkie, wiem :( Ale jest to dopiero pierwsza część, sama się boje co napiszę w drugiej xD Piszcie w komentarzach wasze opinie :) Za każdy komentarz dziękuje! :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz